Czy na myśl o 1 września wzrasta ci ciśnienie, pocisz się lub masz dreszcze? Kiedy ostatni raz odrabiałeś lekcje za dziecko lub z dzieckiem? Jakim ocenom poświęcasz więcej swojej uwagi?
Opowiem ci bajkę. Wyobraź sobie łąkę, na której zebrały się młoda kaczka, ryba, wiewiórka i zając. Podjęły decyzję, że tak jak ludzie chcą mieć swoją szkołę. Z pomocą dorosłych zwierząt zrobiły to, co postanowiły. Ustaliły, że wszechstronnie wykształcone zwierzę powinno umieć biegać, pływać, skakać, wspinać się po drzewach i fruwać.
Pierwszego dnia młody zając starannie uczesał futerko i wesoło kicając, ruszył do szkoły na lekcję biegania. Szybko okazało się, że jest klasową gwiazdą. Pobiegł na szczyt wzgórza i z powrotem najszybciej, jak potrafił. Zrobił to wspaniale.
– Nie mogę w to uwierzyć! – powiedział sam do siebie. – Robię w szkole to, co kocham najbardziej.
– Zającu, naprawdę masz talent do biegania – stwierdził nauczyciel po pierwszej lekcji. – Silne tylne łapy bardzo ci w tym pomagają, przy odpowiednim treningu osiągniesz mistrzostwo.
Kocham tę szkołę! Nie dość, że robię to, w czym jestem dobry, to uczę się, jak to robić jeszcze lepiej – pomyślał szczęśliwy.
Kolejną lekcją było pływanie.
– Zaraz, chwileczkę, zające nie lubią pływać, nie chcę tu być! – wykrzyknął.
– Być może teraz tego nie lubisz, ale za pięć lat zrozumiesz, że jest ci to bardzo potrzebne – odpowiedział nauczyciel.
Zając był przekonany, że nawet za pięć lat nie polubi pływania.
Na lekcji wspinaczki okazało się, że pień drzewa jest za mocno pochylony, by wszystkie zwierzęta mogły odnieść swój mały sukces. Zając starał się ze wszystkich sił, szło mu nieco lepiej od pozostałych, oczywiście poza wiewiórką, dla której to zadanie było banalnie proste. Na lekcji skoków był przeciętny, ale na lekcji fruwania zaczęły się poważne kłopoty. Nauczyciel poddał go testom i stwierdził, że musi chodzić na zajęcia wyrównawcze. Zwierzęta skakały na nich z klifu.
– Jeśli będziesz tego mocno pragnął i ciężko popracujesz, nauczysz się fruwać – dodał na zachętę wychowawca.
Ryba kompletnie nie radziła sobie z bieganiem. W odróżnieniu od wiewiórki, której szło całkiem dobrze. Ta, podobnie jak zając, miała kłopoty z pływaniem, więc umieszczono ich razem w grupie dla słabszych zwierząt. Była natomiast mistrzem we wspinaniu się na drzewa. Świetnie radziła sobie z większością zadań w szkole, ale już z fruwaniem nie, więc dołączyła do zajęć wyrównawczych zająca.
Kaczka potajemnie zaczęła oszukiwać. Zamaszysty krok nie za bardzo pomagał jej w szybkim bieganiu, a ponieważ z natury uwielbiała wygrywać, używała skrzydeł, żeby osiągnąć lepsze wyniki. W podręczniku jasno zaznaczono, że nie wolno tego robić w tej dyscyplinie. Wpadła jednak w niedobry nawyk, za co w konsekwencji spięto jej skrzydła spinaczem. Była tym faktem tak sfrustrowana, że głośnym kwakaniem ciągle zwracała na siebie uwagę. Po tym jak upomniano ją, żeby była cicho, pobiła inne zwierzęta. Pewnego dnia na zajęciach ze wspinaczki ustąpiła miejsca trochę szybszemu zającowi i przez to boleśnie zraniła się w nogę. Ukończyła swoje zadanie, przelatując na szczyt drzewa, bo rana uniemożliwiła jej chodzenie. W ten sposób znów złamała regulamin i usłyszała, że ma natychmiast sfrunąć z wierzchołka. To wydarzenie tylko potwierdziło, że szkoła ma do czynienia z „trudną” kaczką.
W czwartym tygodniu roku szkolnego nauczyciel biegania pochwalił zająca i dał mu nadzieję na start w zawodach. Zając był zachwycony, zastanawiał się tylko, po co ma spędzać tyle czasu na łące, trenując to, w czym jest słaby, skoro mógłby cały czas doskonalić bieganie na wzgórzu. Pomyślał o tym i rozpoczęły się zajęcia pływania, na których musiał skoczyć do wody.
– Zaraz, zaraz… – powiedział. – Rozmawiałem z moimi rodzicami. Oni nie uczyli się pływać! My, zające, tego nie znosimy. Chciałbym zrezygnować z tych lekcji – dorzucił.
– Nie możesz z nich zrezygnować, są obowiązkowe w twoim programie nauczania – odpowiedział wzburzony nauczyciel. – Skaczesz albo nie zdajesz – dodał szybko.
Co miał zrobić zając… Skoczył. I spanikował, od razu zaczął tonąć. Na powierzchni pojawiły się bąble powietrza, znalazł się pod wodą. Na szczęście uratował go biegły w pływaniu trener. Zwierzęta stojące na brzegu obserwowały całą sytuację. Mokry zając wyglądał jak szczur bez ogona. Wszyscy zaczęli się z niego śmiać. Jedyne, o czym marzył, to jak najszybciej stamtąd uciec. Zajęcia dobiegły końca.
Następną lekcją była wspinaczka po drzewie. Mokre łapki zająca ześlizgiwały się z pnia, więc podobnie jak kaczka, zranił się. Na lekcji fruwania wszyscy mieli skakać z klifu. Zając był wyczerpany całym dniem, więc po prostu poturlał się, zamiast skoczyć. Wrócił do domu mokry i brudny.
– Nie zamierzam chodzić do szkoły! – powiedział rodzicom. Miał nadzieję, że go zrozumieją i mu pomogą. – Nie lubię szkoły. Chcę być wolny… – dodał ze łzami.
– Jeśli chcesz wyprzedzić inne zające, musisz skończyć szkołę – odpowiedzieli zgodnie rodzice.
– Ale ja jej nie potrzebuję! – krzyknął i zaczęli się kłócić.
Potem zmusili go, żeby poszedł spać, ale nie mógł usnąć, bo wciąż myślał o tym, jak nie znosi szkoły. Rano nie chciało mu się nawet czesać futerka. Tego dnia szedł tam bardzo wolno, już nie podskakiwał. Na łące przypomniał sobie, że może pójść do pedagoga i opowiedzieć o swoich problemach. Pełen nadziei usiadł na krześle i wyznał:
– Nie lubię szkoły… Nie znoszę być mokry, więc nienawidzę zajęć z pływania. Ale jestem świetny w bieganiu!
Opowiedział o tym, jak instruktor pływania kazał mu skakać do wody, bo inaczej nie zda, i o tym, jak czuł się upokorzony, gdy mokry i brudny wracał do domu.
– Zajączku, słyszę, że mówisz, że nie lubisz szkoły, bo nie lubisz pływania, ale tak naprawdę powinieneś nad nim mocno popracować. Widzę, że świetnie sobie radzisz z bieganiem, więc nie widzę powodów, żebyś poświęcał temu tak dużo czasu. Potrzebujesz więcej zajęć w wodzie. Zorganizuję ci zwolnienie z biegania i dodatkowe godziny pływania – usłyszał i zwymiotował.
Kiedy na spotkaniach z rodzicami opowiadam tę bajkę, zaczerpniętą z książki Mary Reckmeyer „Strengths Based Parenting”, na sali zapada zbyt długa cisza. Mówię wtedy, że jestem mamą trójki dzieci, które przeszły przez system podobny do szkoły zwierząt, i sama to przeżyłam. Wyszliśmy z tego pewnie trochę poobijani. W obecnych czasach mamy inne możliwości. Jeśli ty je wybrałeś i pracują na korzyść mocnych stron twojego dziecka, to codziennie bądź wdzięczny, że szkoła wspiera rozwój jego talentów. Nie wierzę, że system upadnie jednego dnia. Zanim każda szkoła w Polsce i na świecie skupi się na rozwoju tylko tego, w czym dziecko może osiągnąć mistrzostwo, jak zając w bieganiu, mamy codzienność, z którą rodzinnie mierzycie się przez lata.